Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Bitels z miasteczka Łódź. Mam przejechane 27689.96 kilometrów w tym 2.71 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.00 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bitels.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 320.00km
  • Czas 24:30
  • VAVG 13.06km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

III Kórnicki Maraton Turystyczny.

Sobota, 5 sierpnia 2017 · dodano: 07.08.2017 | Komentarze 9

Kiedy do maratonu zostało już niewiele czasu, coraz bardziej myślałem, czy dam radę. Brak czasu, męczące obowiązki w pracy, nie pozwalały na kondycyjne przygotowanie do ważnej dla mnie imprezy. Tak więc 4 sierpnia wsiadając do pociągu, byłem pełen obaw.

Po przyjeździe do bazy maratonu w Robakowie koło Kórnika, zauważyłem, że ludzie dopiero się zjeżdżają. Nic dziwnego, ludzie biorący udział w tej imprezie, to nie zawodowi kolarze, a normalne zapracowane osoby.
Wieczorem odbyło się ognisko, na którym dzięki Kórnickiemu Bractwu Rowerowemu nikt nie był głodny. Była okazja porozmawiać, posłuchać i pośmiać się z wieloma sympatycznymi ludźmi.

Temat rozmów to oczywiście głównie rower, bo jakżeby inaczej :) i jutrzejszy start w maratonie.
Jeden tekst zapadł mi w pamięć. Kiedy rozmawialiśmy o zaliczaniu gmin, ktoś rzucił tekst:
- no tak, gminy ryją łeb.
Sama najprawdziwsza prawda :)
Po 23 poszedłem spać.
Wstałem przed 6. Trzeba było się ogarnąć, zjeść śniadanie i przygotować wszystko to, co będzie potrzebne w drodze.
O 7 rano zaplanowano montaż lokalizatorów na rowerach maratończyków.





Gdy wszystko było gotowe, całą ponad stuosobową watahą pod eskortą Kórnickiej Straży Pożarnej ruszyliśmy na kórnicki rynek, skąd miał się odbyć właściwy start.



Ja startowałem w ostatniej 8 grupie na 300km. Ci z grupy, ktorzy jechali na szosówkach, wyrwali od razu do przodu. Reszta jechała własnym tempem.
Po jakimś czasie został w tyle chłopak (niestety, nie znam imienia) w koszulce KBR'u.
Pomyślałem - szkoda, będzie miał ciężko. Zawsze lepiej jedzie się z kimś tak długi dystans.
Po jakimś czasie dołączył do mnie Przemek, który pomylił trasęi już nie chciało mu się gonić swojej grupy jadącej na 500km.
Miał tylko wyrysowaną trasę na papierowej mapie, a na lokalnych drogach ciężko się taką mapą posługiwać.
Cieszyłem się, że będę miał towarzystwo, tym bardziej, że znamy się z poprzedniej edycji maratony, gdzie mieliśmy okazję przejechać końcówkę trasy razem.
Atrakcją na maratonie była przeprawa promowa. Musiał tu być niezły młyn jak dojechały pierwsze grupy "koksów" :)



Na drugim brzegu krótki sikustop i w drogę.
Niewiele pamiętam z trasy. Tak długie dystanse (chociaż jeżdżę je rzadko) pokonuję na "autopilocie".
Kiedy dojechaliśmy do Koła, mieliśmy problem, bo trasa do Powiercia, gdzie był punkt żywieniowy, poprowadzona była obwodnicą, na której jak nam się wydawało był zakaz jazdy rowerem. Trzeba było jechać przez miasto, gdzie ddr'ki miejscami poprowadzono w tak głupi sposób, że brak słów.
Punkt żywieniowy był "ukryty" w jednej ze szkół i z tego co się dowiedzieliśmy z Przemkiem, nie tylko my go minęliśmy.
Całe szczęście, chłopak z obsługi punktu dorwał nas na drodze i odeskortował na miejsce.
Obiad super. Dobra pomidorówka, duszony schab w sosie z ziemniakami i duszoną marchewką, dodały mi sił.
Zauważyłem, że na tak długich trasach, co kilka godzin muszę zjeść coś porządnego, bo słodycze i owoce to zdecydowanie dla mnie za mało.
Po obiedzie postanowiliśmy poczekać na tego kolegę, który jechał sam. Niestety po ponad półgodzinnym oczekiwaniu, postanowiliśmy jechać dalej.
Po kilku godzinach zaczął zapadać zmrok, więc na jednym z przystanków ubraliśmy się w "długie" ciuszki, żeby ciepło było.
Przed Licheniem po raz kolejny zmyliliśmy trasę, w sumie z mojej winy. Mam totalnie niepraktyczne etui do telefonu na kierę i żeby coś zobaczyć na ekranie, trzeba etui zdjąć z kierownicy, potem telefon wytrząsnąć z niego. Wiązało się to z zatrzymywaniem się i stratą czasu.
W końcu wróciliśmy na trasę. I teraz nie pamiętam czy przed Licheniem, czy za, minął nas Turysta. Mignął pozdrawiając nas, jakby dopiero zaczynał start :)
Po drodze spotkaliśmy też kolegę, który odpoczywał na poboczu, przy jakiejś posesji.
Zapytaliśmy, czy wszystko w porządku, czy nic złego się nie dzieje i pojechaliśmy dalej.
Po kilku kilometrach zaczął padać deszcz, więc schowaliśmy na jednym przystanków. Szeroka i długa ławka pozwolila, abyśmy obaj wyciągnęli zmęczone zwłoki. Chyba tam też padła mi bateria w telefonie.. Przemek pożyczył mi powerbanka i dzięki temu widzieliśmy, czy jedziemy po wyznaczonym śladzie.
Kiedy odpoczywaliśmy na tym przystanku, zadzwoniła moja Ania z pytaniem, czy wszystko ok, bo na stronie trackcourse.com widzi, że stoimy. Powiedziałem, że przeczekujemy deszcz.
Przeżywała bidula mój wyjazd, jakby sama brała w nim udział.
Dalsza trasa to mozolne pokonywanie kilometrów w ciemności z rzadka rozświetlanej latarniami w większych miejscowościach.
Z nastaniem świtu byliśmy już porządnie zmęczeni, a ja do tego mocno głodny.
Prędkość jazdy spadła, morale też siadło.
Około 8 kilometrów przed metą odcięło mi prąd. To drugi taki przypadek w moim życiu, kiedy mimo najszczerszych chęci nie miałem siły zakręcić korbą.
Przemek pojechał dalej, a ja zostałem sam. Głodny jak pies, bo słodycze w sakwie się skończyły. Postanowiłem odpocząć na przystanku przed Ziminem.
Zadzwoniła Anuszka i podniosła na duchu :)
Wsiadłem w końcu na rower i w tempie mocno chorego emeryta jechałem do przodu.
W Ziminie mimo wczesnej pory był otwarty mały sklepik, który mi życie uratował. Pepsi, tabliczka czekolady i megagrzesiek pozwoliły dojechać do mety.
A tam miłe zaskoczenie. Każdy z maratończyków był witany brawami. Gratulacje, pamiątkowy medal i fota.
Na mecie przywitała mnie też Marzena ( Kot), która w nocy wysyłała mi motywujące smsy:

- Bitels GO, go, go
dajesz nie przestajesz

-Patataj, patataj przez piękny polski kraj
lewa, prawa, lewa, prawa
na mecie czekają od Kota brawa.

- Fanki tu na ciebie czekają
same małolaty, śpiewają hity Bitelsów
i chcą twój autograf
musisz tu przyjechać.
Przeszedłem na drugą stronę budynku, gdzie dostałem brawa i gratulacje od kolegów, którzy trasę maratonu już przejechali.
Dostałem makaron w sosie bolońskim, który postawił mnie na nogi.
Oczywiście znów były rozmowy, dzielenie się wrażeniami z trasy. Miłe chwile, spędzone z ludźmi, którzy podzielają moją pasję.
Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Trzeba było zbierać mandżur i przygotować się do powrotu do domu.
Dzięki uprzejmości Borafu, który zaproponował, że może mnie zabrać do Łodzi, szybko wróciłem do domu.
Borafu, dziękuję, jestem Twoim dłużnikiem.

Podsumowanie.

Przejechałem całą trasę maratonu liczącą 320 km. Pewnie trochę więcej, bo kilka razy pomyliłem trasę i trzeba było wracać na ślad.
Była to kolejna edycja maratonu, w której miałem przyjemność startować.
Jak pisałem, nie byłem przygotowany kondycyjnie na taki dystans. Przed maratonem przejechałem raz dystans 100 km.
Jestem więc żywym dowodem nato, ze chcieć to móc.
Rady Wilka na temat ustawienia kierownicy bardzo się przydały, bo nie mam zdrętwiałych palców dłoni.
Rady emesa o oddychaniu ustrzegły mnie przed paraliżującym bólem mięśni międzyżebrowych z ubiegłorocznego maratonu.
Zaliczyłem ileś tam gmin, jeszcze nie liczyłem.
Rzeczywiście gminobranie ryje banię :)
Czas przejazdy nie powala, ale nigdy nie była to dla mnie jakaś ważna sprawa.

Podziękowania.
Wielkie dzięki dla Kórnickiego Bractwa Rowerowego za organizację świetnej imprezy.
Dziękuję również paniom z punktu żywieniowego w Powierciu i w bazie za pyszny obiad i makaron.
Wszystkim osobom, które przyczyniły się do tego, aby Maraton w Kórniku zapadł mocno w pamięć.
Przemkowi za wspólnie przejechane kilometry.
Marzenie za spotkanie, pogaduchy i smsy.
Borafu za podwózkę do Łodzi.
Oraz wszystkim kolegom biorącym udział w tej wspaniałej imprezie.
I najważniejsze:
Kochana Aniu, dziękuję że tolerujesz moje rowerowe wariactwo. Dziękuję, że zostając w domu, jedziesz razem ze mną :)


Później dodam jeszcze parę fotek.


Kategoria długie trasy



Komentarze
elizium
| 22:42 środa, 9 sierpnia 2017 | linkuj Fajnie, że przyjechałeś i Ci się podobało. W to, że spokojnie dasz radę ani przez moment nie wątpiłem. Nieraz już pokazywałeś, że masz charakter. Brawo Paweł.
Bitels
| 18:31 wtorek, 8 sierpnia 2017 | linkuj Ehh, Marzena, gdybym mógł przezwyciężać wszelkie trudności, to miałbym zdecydowanie więcej wolnego czasu i kasy. I może kupiłbym dobrą szosówkę.
Myślałem nawet o tym, ale teraz muszę uzbierać fundusze na garmina.
Dziękuję Ci za wsparcie. Tacy przyjaciele to skarb :)
Kot
| 10:11 wtorek, 8 sierpnia 2017 | linkuj Gratulacje! Cieszę się, że mogłam Cię motywować do jazdy :).
Potrafisz przezwyciężać wszelkie trudności i to jest piękne.
Bitels
| 19:45 poniedziałek, 7 sierpnia 2017 | linkuj Dziękuję Wam za dobre słowo.
Wiecie co? Po maratonie nogi nie bolą :)
I gmin zaliczonych w Wielkopolsce zebrało się więcej.
malarz
| 19:10 poniedziałek, 7 sierpnia 2017 | linkuj Brawo!
Gratuluję! :)
huann
| 19:03 poniedziałek, 7 sierpnia 2017 | linkuj Gratulacje! :))) Mi po takim dystansie odpadłoby wszystko (z wyjątkiem nowych gmin ;D )
Jurek57
| 17:57 poniedziałek, 7 sierpnia 2017 | linkuj Brawo !!! :)
olo
| 17:55 poniedziałek, 7 sierpnia 2017 | linkuj Brawo Bitels!

Dla mnie jesteś prawdziwym mistrzem. Pomimo, że nie jeździsz dużo, nie masz szosówki, pomimo perturbacji zdrowotnych co roku dajesz radę. To jest wyczyn, bo robisz coś wyjątkowego, coś co wymaga wejścia na znacznie wyższy poziom wysiłku fizycznego i psychicznego niż jesteś do tego przyzwyczajony i przygotowany.

Jeszcze raz gratulacje :)
Trollking
| 17:41 poniedziałek, 7 sierpnia 2017 | linkuj Gratulacje! WIELKIE :)

Rano gdy spojrzałem na mapkę pomyślałem nawet, żeby wyjechać Ci naprzeciw, ale ten Twój punkt się nie ruszał i nie ruszał, pomyślałem, że coś się zepsuło i zarzuciłem ów plan, tym bardziej, że i tak zaspałem i musiałem szybko pyknąć rundkę po bardziej przyjaznych asfaltach (bo to w okolicach Robakowa wołają o pomstę do piekła).

Super wyczyn, szczególnie gdy - jak sam piszesz - zrobiłeś to na "żywca".

Wielkopolska jest z Ciebie dumna :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!