Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Bitels z miasteczka Łódź. Mam przejechane 27689.96 kilometrów w tym 2.71 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.00 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bitels.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Rodzinnie

Dystans całkowity:332.47 km (w terenie 1.50 km; 0.45%)
Czas w ruchu:25:55
Średnia prędkość:12.83 km/h
Maksymalna prędkość:42.70 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:36.94 km i 2h 52m
Więcej statystyk
  • DST 23.67km
  • Czas 01:56
  • VAVG 12.24km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rodzinna wycieczka do Powidza. Dzien trzeci.

Piątek, 14 sierpnia 2015 · dodano: 14.08.2015 | Komentarze 0

Rano pobudka i pakowanie. Dzień choć bardzo ciepły to jednak wiejący lekki wiatr ułatwiał jazdę. Kierowaliśmy się do Słupcy, skąd planowaliśmy wrócić do Łodzi pociągiem.


Filip w drodze umilał nam czas takimi piosenkami:
Normalnie dziecko you tuba :)
Mimo, że wiaderka nie mieliśmy, to syfilis nas nie dopadł :)


Filip jak zwykle walnął klocka w drodze i wcale nie korzystał z wiaderka, potem nazbierał malin.

Korwin. Mikke? Nie Anuszka :)

Czekamy na pociąg w Słupcy.
Podsumowanie:
Wyjazd udany, chociaż ze względu na upał nie udało się pojeździć po okolicy.
Wzięliśmy za dużo rzeczy, ale lepiej więcej niż za mało :)
Anuszka zadziwiająco dobrze dawała sobie radę na kilku sporych podjazdach.
Filip jak zwykle robił za wyprawowego komedianta, rozbawiając nas do łez :)

THE END.


Kategoria Rodzinnie


  • DST 70.90km
  • Czas 06:16
  • VAVG 11.31km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rodzinna wycieczka do Powidza. Dzien drugi.

Poniedziałek, 10 sierpnia 2015 · dodano: 14.08.2015 | Komentarze 0

Następnego dnia ruszyliśmy bardzo późno, bo leń nas dopadł straszny :) Kolejny dzień jazdy w upale. Zero wiatru, przez co robiliśmy częste przystanki.
Czas mijał, a my wlekliśmy się noga za nogą. Nadszedł wieczór, a my nadal w drodze.

Gdy wjechaliśmy na szutrówkę w Kochowie, jadąc przez las zobaczyliśmy przebiegającą sarnę. Filip zastanawiał się, co byśmy zrobili, gdyby to były dziki. Zaczął gadać coś o duchach :)
Kiedy poczuliśmy podmuchy wiatru, wiedzieliśmy, że do Powidza jest już niedaleko.
Na pole namiotowe dojechaliśmy po 22, więc recepcja była już zamknięta. Rozbiliśmy namiot i poszliśmy spać.
Ania i ja powiedzieliśmy sobie, że będziemy spać do upadłego. I jak zwykle obudziliśmy się około 5 rano.
Debile, zamiast odpocząć to wstaliśmy jakbyśmy do pracy mieli jechać :)
Jezioro Powidzkie rano wyglądało bardzo fajnie. Cisza, spokój. Tego nam było trzeba.

Rano jak Filip wstał, zjedliśmy śniadanie i gniliśmy do bólu. Upał afrykański odbierał ochotę na wszystko. Dopiero wieczorem ruszylismy dupy. Filip ćwiczył na siłce :)



Wygłupiał się strasznie wymyślając nazwy ćwiczeń. Na tym zdjęciu to ćwiczenie na bzykanko :)
Myślałem, że pojeżdżę rowerem po okolicy, ale totalnie nie miałem siły, więc pomyślałem, że będę zażywał lenistwa na całego.

W nocy jakieś kutasy darli ryje śpiewając karaoke. Żeby to jeszcze mieli jakiś głos to ok, a tak to uszy więdły i nie można było zasnąć.
Środa to ostatni dzień pobytu w Powidzu. Totalne lenistwo i tylko parę kursów to sklepy po zaopatrzenie.
W nocy dopadła nas ulewa. Lało tak, jakby św. Florian lał wodę wiadrami na nasz namiot.





Kategoria Rodzinnie


  • DST 55.20km
  • Czas 04:14
  • VAVG 13.04km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rodzinna wycieczka do Powidza. Dzien pierwszy.

Niedziela, 9 sierpnia 2015 · dodano: 14.08.2015 | Komentarze 0

Wreszcie nadszedł czas na rodzinny wyjazd. Jak zwykle przy pakowaniu trochę nerwów, ale wszystko się udało i w niedzielę wyruszyliśmy pociągiem z Łodzi do Łęczycy.
Upał niemiłosierny, dlatego ruszyliśmy na rowerach dopiero z Łęczycy, a nie z domu.
Trasa spokojna i gdyby nie palące słońce, byłaby przyjemna.
na nocleg zatrzymaliśmy się w lesie za Stary Budzisław. Padliśmy szybko, bo jazda cały dzień w słońcu wykończyła nas wszystkich.
Rano ruszyliśmy dalej.


Kategoria Rodzinnie


  • DST 23.90km
  • Czas 01:55
  • VAVG 12.47km/h
  • VMAX 42.70km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rodzinnie po Parku Wzniesień Łódzkich.

Środa, 17 kwietnia 2013 · dodano: 17.04.2013 | Komentarze 5

W końcu udało się wyjechać rodzinnie na rower. Pogoda wymarzona, ciepło, słoneczko grzało, prawie bezwietrznie.
Postanowiliśmy pojeździć po Parku Wzniesień Łódzkich. Po drodze mimo wczesnej pory masa rowerzystów. Na tzw. kaloryferze krótka przerwa.

Potem dalej w drogę. Mojej Ani ze względu na kontuzję jechało się mało komfortowo.
Na przydrożnym parkingu zjedliśmy obiadek.
Menu:
- Lidlowskie parówki z papieru po 5.99 za paczkę.
- waciate bułeczki też z Lidla.
- ser cheddar.
- ketchup Pudliszki.



Ani coraz bardziej dokuczała kontuzja, ale starała się jechać twardo.
Po drodze natknęliśmy się na szczątki jakiegoś zwierza.

Jednak czas było wracać do domu. Andzia prawie płakać zaczynała z bólu, więc nie było sensu kręcić dalej. Zaproponowałem, żeby wróciła do domu autobusem, ale powiedziała, że to byłaby siara i wróci razem z nami. Twarda sztuka :)
Było super. Wyjazd mimo wszystko udany. Liczymy, że kolejne będą dłuższe i ciekawsze.


Kategoria Rodzinnie


  • DST 16.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 12.00km/h
  • VMAX 28.20km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót z wyprawki.

Piątek, 22 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 0

Gdy wracaliśmy z wyprawki to ludzie bardzo dziwnie na nas patrzyli. Wszyscy jakoś dziwnie poubierani w kurtki, polary, a my jakby 30 stopni było, w krótkich spodenkach i koszulkach. W przydrożnym sklepie kupiliśmy żelki dla Filipa, z których cieszył się bardzo, a zdjęcie zadedykował dla Janusa :)

Mimo, że wyjazd kompletnie nieudany, to do domu wróciliśmy w super humorach. Nawet gnicie 3 dni w namiocie nie doprowadziło nas do depresji, ponieważ umiemy zorganizować sobie czas, grając w kalambury, wisielca i inne.

I z myślą o Waxmundzie Filip prosił, aby napisać jak zaliczał gmniny. A mianowicie każdą gminę zaliczał sikając w krzakach, krzycząc " gmina zaliczona!" :)"


Kategoria Rodzinnie


  • DST 54.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 12.46km/h
  • VMAX 28.50km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieudana wyprawka na Gopło.

Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 2

We wtorek 19 czerwca wyruszyliśmy na rodzinną wyprawkę nad j. Gopło. Początkowo jechało się dość ciężko, bo silny wiatr utrudniał jazdę. Poza tym jak zwykle kierowcy nie zachowywali przepisowego odstępu mijając naszą grupę. Dopiero za Łęczycą, gdy wjechaliśmy na drogę prowadzącą do Kłodawy, ruch na drodze zdecydowanie zmalał. Filipowi dopisywał humor jak zwykle.

Andzia tego dnia nie czuła się zbyt dobrze, jednak dzielnie parła do przodu. Na postojach Filip rozśmieszał nas raperskimi piosenkami.

Wieczorem udało się nam znaleźć fajne miejsce na nocleg pod namiotem w małym lasku za miejscowością Jacków. Zjedliśmy biwakową kolację, a na dobranoc Filip zaśpiewał piosenkę o komarze.

Dnień drugi.

Rano gdy wstaliśmy, pogoda popsuła się na tyle, że nie było mowy o ruszeniu w dalszą drogę. Padał deszcz, chwilami ulewny. Wiatr też wiał jak głupi. Postanowiliśmy przeczekać jeden dzień mając nadzieję, że pogoda się poprawi. Ania i Filip pojechali do sklepu, a kiedy wrócili zrobiliśmy ucztę objadając się pysznościami z wiejskiego sklepiku. O 12 w nocy obudził nas telefon od córki, która pytała jaka u nas pogoda, bo w Łodzi ściana deszczu i błyski jak na dyskotece. Wyszliśmy z namiotu zobaczyć jak błyskało nad Łodzią i faktycznie - stroboskopy jak w najlepszej tańcbudzie.

Dnień trzeci

Rano wstaliśmy i zamiast jechać dalej, musieliśmy siedzieć w namiocie. Moja Andzia stwierdziła, że kończą się zapasy żarełka i trzeba jechać do sklepu. I kogo wysłała? Oczywiście swoich chłopów. Gdy odjechaliśmy jakiś kilometr od obozu, złapała nas taka ulewaa, że w ciągu kilku chwil byliśmy mokrzy jak szczury. Zostawiłem Filipa pod drzewem, gdzie padalo troche mniej, a sam pojechałem zrobić zakupy. Wpadłem do sklepu ociekając wodą, kupiłem co trzeba i pojechałem z powrotem po drodze zabierając przemoczonego Filipa. Nie jestem rasistą, ale jak jeszczwe raz Omena Mensah będzie zapowiadać pogodę, to chyba wyrzucę telewizor przez okno. Miało być tak ładnie, a jest jak w Mozambiku w porze deszczowej. Leje od rana i nie zamierza przestać. Od tej pory ufamy tylko Zibiemu, bo jego prognozy się sprawdzają, a Omena niech zpowiada pogodę w Gabonie. Teraz czekamy już tylko na poprawę pogody, aby wrócić do domu. Tylko Ania miała suche rzeczy i solidarnie swoich chłopaków nimi obdzieliła. Ja dostałem spodnie i koszulkę, a Filip bluzę i skarpetki.


Kategoria Rodzinnie


  • DST 36.00km
  • Czas 02:25
  • VAVG 14.90km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ze znajomymi na piknik rowerowy.

Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 9

Pierwszego maja namówiliśmy znajomą i jej córkę i przyszłym zięciuniem na rowerową wycieczkę nad wodę. Jechało się fajnie, ale jak dla mnie zbyt wolno i co kilkaset metrów wyprzedzałem całą grupę, aby poprawić prędkość średnią. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że wprowadzono opłatę za wstęp na teren ośrodka. Cena była powalająca - 10zł. za osobę, więc pojechaliśmy dookoła polnymi drogami, by wjechać bez żadnej opłaty.

Początkowo rozłożyliśmy się z dala od całej chmary ludzi w małej chatce stylizowanej na chatę plemion afrykańskich.



Potem ruszyliśmy do centralnego punktu ośrodka na lody. Z lodów nic nie wyszło, bo ceny były jak nad morzem.


Posiedzieliśmy, dziewczyny pogadały o swoich babskich sprawach, a ja biedny żuczek, siedziałem i słuchałem, słuchałem, uff. Aż w końcu ruszyliśmy w drogę powrotną.
Po drodze zatrzymaliśmy się na lody w małym wiejskim sklepiku.



Gdy ruszyliśmy dalej, chłopak córki naszej znajomej, zaczął narzekać na bolący tyłek, więc w końcu zacząłem skandować na cały głos: " zdejmij siodełko, zdejmij siodełko". Wszyscy ryknęli śmichem.
Ogólnie wyjazd był udany, chociaż jak dla mnie za krótki, ale nic to, 3 maja z filipem to nadrobię.


Kategoria Rodzinnie


  • DST 38.80km
  • Czas 02:28
  • VAVG 15.73km/h
  • VMAX 27.30km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rodzinnie na plażę.

Czwartek, 4 sierpnia 2011 · dodano: 05.08.2011 | Komentarze 2

Po przedwczorajszym rekonesansie, postanowiliśmy wybrać się rodzinnie na plażę do miejscowości Zgniłe Błota. Zabraliśmy też ze sobą kolegę Filipa - Michała. Jechało się super, pogoda wreszcie jak należy do tego lekki orzeźwiający wiaterek. Michał jechał na rowerze w tak złym stanie technicznym, że tylko patrzyłem kiedy mu korba odpadnie:) Jednak udało mu się dojechać i wrócić bez takich kłopotów. Za Łodzią zatrzymaliśmy się przy sklepie na lody.


Potem ruszyliśmy dalej, aż dojechaliśmy do miejscowości...


Stamtąd do Zgniłego Błota było już niedaleko. Kiedy tam dotarliśmy chłopcy od razu wskoczyli do wody, z której szczególnie naszego Filipa było trudno wyciągnąć. Na kocu bawili się klockami LEGO, budując fantastyczne konstrukcje.
Powygłupialiśmy się robiąc różne akrobacje.

Potem z Anią połaziliśmy po terenie ośrodka, gdzie można było zobaczyć fajne domki

Było super, ale w końcu trzeba było się zbierać. Wszyscy opaleni, zadowoleni spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę powrotną. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek, a ja zauważyłem dom swoich marzeń:)


Dobrze, że za marzenia nie biją, bo leżałbym na reanimacji ;)


Kategoria Rodzinnie


  • DST 14.00km
  • Teren 1.50km
  • Czas 01:01
  • VAVG 13.77km/h
  • VMAX 28.10km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bella vitae:)

Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 0

Dziś pierwotnie mieliśmy jechać do Glinnika. Rano szybkie weekendowe zakupy, śniadanko i w drogę.



Jednak Anię chyba pech dziś prześladuje, bo zaczęło boleć ją kolano. Nie chcieliśmy rezygnować z wycieczki, więc trzeba było skrócić trasę i pojechaliśmy do Arturówka, gdzie legliśmy na kocu jak foczki. Filipowi szajba odbiła na widok wody i tak jęczał, że chce się wykąpać, aż w końcu wymógł na nas, że przynajmniej pochodzi po wodzie przy brzegu. Potem jak mu się znudziło to zaczął bawić się klockami Lego, bez których nigdzie się nie rusza.



My jak starsi ludzie wylegiwaliśmy się na kocu.



Ehh, fajnie było...ale w końcu wszystko co dobre się kończy i trzeba było wracać do domu. Trzeba to będzie powtórzyć:)


Kategoria Rodzinnie