Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Bitels z miasteczka Łódź. Mam przejechane 27689.96 kilometrów w tym 2.71 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.00 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bitels.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 54.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 12.46km/h
  • VMAX 28.50km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieudana wyprawka na Gopło.

Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 2

We wtorek 19 czerwca wyruszyliśmy na rodzinną wyprawkę nad j. Gopło. Początkowo jechało się dość ciężko, bo silny wiatr utrudniał jazdę. Poza tym jak zwykle kierowcy nie zachowywali przepisowego odstępu mijając naszą grupę. Dopiero za Łęczycą, gdy wjechaliśmy na drogę prowadzącą do Kłodawy, ruch na drodze zdecydowanie zmalał. Filipowi dopisywał humor jak zwykle.

Andzia tego dnia nie czuła się zbyt dobrze, jednak dzielnie parła do przodu. Na postojach Filip rozśmieszał nas raperskimi piosenkami.

Wieczorem udało się nam znaleźć fajne miejsce na nocleg pod namiotem w małym lasku za miejscowością Jacków. Zjedliśmy biwakową kolację, a na dobranoc Filip zaśpiewał piosenkę o komarze.

Dnień drugi.

Rano gdy wstaliśmy, pogoda popsuła się na tyle, że nie było mowy o ruszeniu w dalszą drogę. Padał deszcz, chwilami ulewny. Wiatr też wiał jak głupi. Postanowiliśmy przeczekać jeden dzień mając nadzieję, że pogoda się poprawi. Ania i Filip pojechali do sklepu, a kiedy wrócili zrobiliśmy ucztę objadając się pysznościami z wiejskiego sklepiku. O 12 w nocy obudził nas telefon od córki, która pytała jaka u nas pogoda, bo w Łodzi ściana deszczu i błyski jak na dyskotece. Wyszliśmy z namiotu zobaczyć jak błyskało nad Łodzią i faktycznie - stroboskopy jak w najlepszej tańcbudzie.

Dnień trzeci

Rano wstaliśmy i zamiast jechać dalej, musieliśmy siedzieć w namiocie. Moja Andzia stwierdziła, że kończą się zapasy żarełka i trzeba jechać do sklepu. I kogo wysłała? Oczywiście swoich chłopów. Gdy odjechaliśmy jakiś kilometr od obozu, złapała nas taka ulewaa, że w ciągu kilku chwil byliśmy mokrzy jak szczury. Zostawiłem Filipa pod drzewem, gdzie padalo troche mniej, a sam pojechałem zrobić zakupy. Wpadłem do sklepu ociekając wodą, kupiłem co trzeba i pojechałem z powrotem po drodze zabierając przemoczonego Filipa. Nie jestem rasistą, ale jak jeszczwe raz Omena Mensah będzie zapowiadać pogodę, to chyba wyrzucę telewizor przez okno. Miało być tak ładnie, a jest jak w Mozambiku w porze deszczowej. Leje od rana i nie zamierza przestać. Od tej pory ufamy tylko Zibiemu, bo jego prognozy się sprawdzają, a Omena niech zpowiada pogodę w Gabonie. Teraz czekamy już tylko na poprawę pogody, aby wrócić do domu. Tylko Ania miała suche rzeczy i solidarnie swoich chłopaków nimi obdzieliła. Ja dostałem spodnie i koszulkę, a Filip bluzę i skarpetki.


Kategoria Rodzinnie



Komentarze
Bitels
| 07:40 niedziela, 24 czerwca 2012 | linkuj Masz rację Magda. Naszym celem nie było nabijanie kilometrów. Chcieliśmy spędzić razem czas na rowerach, a nie siedzieć kilka dni w namiocie i pokazać kilka ciekawych miejsc Filipowi. Nie udało się to i dlatego nazywam tą wyprawkę nieudaną. Mam jednak nadzieję, że jeszcze pojedziemy nad Gopło.
magdullah
| 19:46 sobota, 23 czerwca 2012 | linkuj Wcale nie wygląda na nieudaną! humory widać że dopisały, a że kilometrów nie natrzaskaliście jakoś mega dużo to co z tego!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!