Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Bitels z miasteczka Łódź. Mam przejechane 27689.96 kilometrów w tym 2.71 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.00 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bitels.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 289.40km
  • Czas 23:10
  • VAVG 12.49km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kórnicki Maraton Turystyczny 300km.

Sobota, 6 sierpnia 2016 · dodano: 08.08.2016 | Komentarze 13

W końcu w tym roku udało się dojechać na Kórnicki Maraton Turystyczny.
Na miejsce przyjechałem o 13.30.



Nikogo z uczestników jeszcze nie było. Rozstawiłem namiot i wtedy zaczął padać deszcz. Padało z przerwami do wieczora. Potem jako drugi przyjechał Karbon, sympatyczny wesoły gość, z którym fajnie się gadało.
Z czasem przyjeżdżało coraz więcej ludzi.
Wieczorem ognisko i grill. Żarcia było full. Jednak przed północą poszedłem spać.
Rano ruch na kempingu zaczął się wcześnie bo już przed 6 rano.


O 7.45 zaplanowany był wyjazd na rynek w Kórniku, skąd zaplanowany był start maratonu.



Start odbył się sprawnie. Startowały na przemian grupy 500 i 300 km.



Startowałem w ostatniej grupie jadącej na 300km.
Jechało się świetnie, chociaż według mnie tempo na początku było niepotrzebnie tak szybkie.
Po ok. 50 km. pierwszy postój na jedzenie i piciu.


Kilka minut na uzupełnienie płynów, jakieś batony, banany i w drogę. I tutaj grupa się podzieliła.
Ja jechałem z Dorotą, Kaziem, Stormem i Arturem.
Przez całą trasę nie robiłem zdjęć, bo bateria w telefonie ledwo zipie. Nawet stravy nie włączyłem, bo wtedy bateria padłaby szybko.
Na jednej ze stacji paliw Storm z Arturem zostali chwilę dłużej, tak że w drogę ruszyłem już tylko z Dorotą i Kaziem. Przejechaliśmy razem ładny kawałem drogi. W końcu w miejscowości Króliczki odłączyłem się od nich, aby trochę dłużej odpocząć.
Gdzieś za miejscowością Chocz dogonili mnie Storm z Arturem. Do Pleszewa jechaliśmy razem. Potem za Kowalewem na ok 175km znów zostałem sam. Coraz trudniej było znaleźć niebolące miejsce na siodełku. Dopiero w bazie okazało się, że w pachwinie zrobił mi się potężny wrzód z trzema białymi czubami, przez co jazda była męczarnią. Do tego doszedł ból mięśni międzyżebrowych. Co powodowało, że jechałem oddychając na pół gwizdka. Każda próba nabrania powietrza powodowała zatykający ból. Jednak nie poddawałem się.
Na punkt żywieniowy w Koźminie Wielkopolskim na 198km dojechałem o 20.10.
Spotkałem tam Storma i Artura. Posiedzieliśmy tam dłużej aby zregenerować siły i ruszyliśmy dalej.
Za Kożminem znów zostałem sam, bo ból w klatce piersiowej nie pozwalał dotrzymać tempa chłopakom.
Nastała noc, nie miałem nawigacji, więc posiłkowałem się wgranym śladem trasy w telefonie, który włączałem tylko, kiedy nie byłem pewien jak jechać. Moja Anuszka też bardzo mi pomogła podpowiadając dalszą drogę. Jazda przed całą noc ma to do siebie, że czasem widzi się rzeczy, które nie istnieją ( przystanki autobusowe, migające światełka rowerowe i inne).
Gdzieś za miejscowością Rusko spotkałem Radka z żoną i Przemkiem, który doholowali mnie prawie do końca trasy maratonu.
Przed maratonem dużo słyszałem o podjazdach przed Dolskiem i faktycznie były spore, ale nawet mimo bólu dałem radę.
W Zaniemyślu odłączyłem się od grupy Radka i stamtąd musiałem skrócić trasę maratonu jadąc ul poznańską bezpośrednio do Kórnika. Ból w klacie był coraz bardziej zatykający.
W bazie stawiłem się o 7. 30 (chyba) bo nie pamiętam dokładnie.
Można było zejść z roweru i usiąść na czymś normalnym :)
W bazie było juz dużo ludzi, którzy ukończyli maraton, niektórzy byli już nawet wyspani.


Zjadłem spaghetti i poszedłem spać. Obudziłem się w południe, spakowałem się, pożegnałem z ludźmi i pojechałem na pociąg na stację.
Do Łodzi przyjechałem po 19 i kiedy chciałem usiąść na siodełku, jeszcze szybciej z niego wstałem i całą drogę z dworca do domu przejechałem na stojąco :)

Podsumowanie:
Na maraton pojechałem właściwie nieprzygotowany. Nie było czasu, aby potrenować. Najdłuższy dystans jaki zrobiłem w tym roku to ok 140 km.
Kórnickie Bractwo Rowerowe zorganizowało świetną imprezę. Serdeczne dzięki.
Miło było przejechać trasę maratonu z nowo poznanymi ludźmi, spotkać tych których już wcześniej poznałem.
Do statystyk stawiłem całkowity czas jazdy uwzględniając postoje, ale to nie jest istotnie. Najważniejsze, że byłem w Kórniku.



 


Kategoria długie trasy



Komentarze
Bitels
| 20:30 piątek, 12 sierpnia 2016 | linkuj Dziękuję Jurek.
Jurek57
| 20:38 czwartek, 11 sierpnia 2016 | linkuj Gratulacje ! :-)
Bitels
| 19:39 czwartek, 11 sierpnia 2016 | linkuj Dzięki Marzena. Za rok 300 pojade raz jeszcze aby zaliczyć cały dystans. Miałaś ciekawsze widoki niż wielkopolskie równiny :)
Kot
| 19:05 czwartek, 11 sierpnia 2016 | linkuj Fajny opis i fotki :), no i gratuluję trzysetki - bo trzysta zawsze cieszy :). Szkoda, że nie da się mieć wszystkiego i nie mogło mnie też tam być.
Bitels
| 15:30 wtorek, 9 sierpnia 2016 | linkuj Taaa i po 500 Anuszka z mego tyłka zrobi tatara :) Dzięki giovanni :)
giovanni
| 15:26 wtorek, 9 sierpnia 2016 | linkuj Brawo - za roku uderzaj w 500!
Bitels
| 15:05 wtorek, 9 sierpnia 2016 | linkuj Dziękuję starsza :) ale ja noc takiego nie zrobiłem. Tak na prawdę powinienem dostać tytuł największej cipki maratonu :) :)
starszapani
| 14:15 wtorek, 9 sierpnia 2016 | linkuj Brawo, moje gratulacje :)
Bitels
| 21:56 poniedziałek, 8 sierpnia 2016 | linkuj Eli jeszcze raz dziękuję Tobie i całemu Bractwu za świetną imprezę. Muszę przyjechać z Anuszką, bo bardzo przeżywała mój wyjazd. Jak będzie w bazie, będzie spokojniejsza. A ja lepiej przygotuję się kondycyjnie.
elizium
| 21:06 poniedziałek, 8 sierpnia 2016 | linkuj Brawo Paweł. Zapraszam za rok, pojedziemy w innym kierunku :D
Trollking
| 20:52 poniedziałek, 8 sierpnia 2016 | linkuj Brawo! :) szkoda tych niewielu kilosów do 300, ale zdrowie najważniejsze.

Zaplanowałeś - wykonałeś. I o to chodzi w tym całym szaleństwie :)

Dolskie podjazdy są godne, ale w WLKP bywają większe, o dziwo. I to bez możliwości schłodzenia w jeziorze :)
Bitels
| 18:39 poniedziałek, 8 sierpnia 2016 | linkuj No to też fajny hardcorek miałeś :)
huann
| 13:24 poniedziałek, 8 sierpnia 2016 | linkuj Brawo, udało się!!! Ja też kiedyś miałem zwidy na rowerze, jak najpierw szedłem pieszkom dystans 100 km na orientację (pewnie zatem wyszło ok. 110;) przez prawie 22h, a potem o zmroku jeszcze dwadzieścia parę km musiałem rowerem doczołgać do domu ;) -> http://huann.bikestats.pl/1024000,Z-Setki.html
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!