Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Bitels z miasteczka Łódź. Mam przejechane 27689.96 kilometrów w tym 2.71 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.00 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bitels.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 330.00km
  • Czas 19:38
  • VAVG 16.81km/h
  • Sprzęt Emeska
  • Aktywność Jazda na rowerze

IV Kórnicki Maraton Turystyczny.

Sobota, 4 sierpnia 2018 · dodano: 06.08.2018 | Komentarze 10

Już w piątek rano przyjechałem pociągiem na maraton do Kórnika. Dopiero po południu zaczęli się zjeżdżać wariaci, którzy chcieli się skatować w upale jadąc dystans 300 lub 500 km non stop. Piątkowy wieczór to integracja przy grillu. Ciekawe rozmowy ze znajomymi i osobami, które zanm tylko z nicków lub wcale.
Było bardzo ciekawie, ale nie mogło to trwać w nieskończoność, bo następnego dnia wcześnie rano ruszamy.
Rano odebranie pakietów startowych i lokalizatorów i z bazy ruszyliśmy na kórnicki rynek na tzw. start ostry.

Na starcie.
Przed 8 rano ruszyliśmy na trasę. Upał nie każdemu pasował, jednak ja lubię taką pogodę. Zmiany robiliśmy co 10km.
Jechało się całkiem przyjemnie. W Rogalinku 
Trollking zrobił mi bardzo miłą niespodziankę i pojawił się na naszej trasie. Przejechał z nami jakieś 10 km. Fajnie się gadało, Troll - dziękuję :)

Grupa na trasie. Zdjęcie @ Trollking.

W Łodzi, ale tej wielkopolskiej Trollking pojechał w swoją stronę. A my zawzięcie kręciliśmy dalej.
Na stacji przed Nowym Tomyślem złapał mnie Fanky, żeby wymienić mi lokalozator, który jak się okazało, nie działał. Grupa mi odjechała i dogoniłem ją dopiero w mieście, kiedy na mnie czekali.
Po kilku kilometrach zatrzymaliśmy się pod sklepem na tankowanie i szybką przegryzkę.

Pod sklepem "Cho no tu".
Po czym drałowaliśmy dalej dość równym acz spokojnym tempem.
W Wolsztynie przed zjazdem na punkt żywieniowy znów dorwał mnie Fanky i ponownie wymienił mój lokalozator.
Chodziły słuchy, że to przez Emeskę i jej pole siłowe blokujące odbiór sygnału :)
W końcu punkt żywieniowy (158km.). Pyszny obiadek i wspaniały, zimny kompot dodały sił.

Emeska odpoczywa, ja jem :)
Na punkcie spotkałem grupę Marzeny (Kota), która razem z Agnieszką dawały ostro czadu.
Pogadaliśmy chwilę. Dziewczyny pochwaliły nawet moją jazdę, ale to że tak dobrze mi szło, to zasługa Emeski i zgranej grupy.
Odpoczęliśmy i żeby za długo nie zamulać na punkcie, ruszyliśmy dalej.
To chyba na tym odcinku trasy w jednej ze wsi na brukowanej drodze, nasz kolega Piotrek zaliczył glebę. Dobrze, że miał kask na głowie, bo widziałem jak nim wyrżnął o kocie łby. 
Dalsze kilometry obyły się bez takich "przygód".
W Śmiglu krótki postój.


Zdjęcie pożyczone od kol. Kazika.
Potem była Osieczna i przerwa na kawę i pyszne ciasto.






To chyba wtedy Piotr namawiał nas abyśmy jechali swoim tempem, a on będzie jechał wolniej. Chyba ta gleba dała mu się we znaki.
Jednak nie odpuściliśmy. Jedziemy grupą, to i całą grupą dojedziemy na metę.
Z dalszej trasy mało pamiętam.
A potem był Dolsk... :)
Pagóreczki i hu..we asfalciki.
Jeszcze nie mam wprawy na zjazdach na Emesce, więc żeby nie wyglebić się komuś pod koła, jechałem ostatni w grupie.
Do mety było tak blisko, a ślad trasy wił się jak ten warszawski pyton :)
Po drodze całowaliśmy klamki zamkniętych stacji paliw, aż w końcu dotarliśmy na kórnicki rynek, gdzie chwilę odpoczęliśmy.
Na krótko przed dojazdem na metę, zaczęło padać, ale kto by się tym przejmował. Czysta, a właściwie chyba 330km przejechane :)

Trasa maratomu.


Podsumowanie.

To był mój trzeci maraton w Kórniku i pierwszy na szosie.
Poszło mi chyba najlepiej ze wszystkich edycji w jakich brałem udział. Żadnych kontuzji, ani niemiłych przygód.
Mimo totalnego braku przygotowania do maratonu, przejechałem trasę bez bólu dupy i mięśni nóg.
Emeska też dała radę, ja jej tylko trochę pomogłem.
Impreza na najwyższym poziomie, którą można polecić każdemu, czy to staremu wyjadaczowi, czy początkującemu rowerzyście, który chce spróbować swoich sił na dłuższych dystansach.

Podziękowania.

Serdeczne podziękowania Kórnickiemu Bractwu Rowerowemu za możliwość startu w maratonie. Dziękuję Paniom z bazy za dobry makaron i kawę i w ogóle jesteście suuuper :)
Dziękuję Kaziowi, Dorocie, Piotrowi za wspólnie przejechane kilometry. Fajna zgraja z nas była :)
Wszystkim uczestnikom maratonu, a szczególnie Marzenie i Agnieszce.
Trollkingowi za odwiedziny na trasie.
Widzimy się za rok :)







Kategoria długie trasy



Komentarze
huann
| 15:08 poniedziałek, 13 sierpnia 2018 | linkuj Mniej więcej ;)
Bitels
| 14:57 poniedziałek, 13 sierpnia 2018 | linkuj Mniej znaczy więcej :)
huann
| 20:35 sobota, 11 sierpnia 2018 | linkuj Hmm, chyba w takim razie muszę mniej jeździć :D
Bitels
| 19:27 sobota, 11 sierpnia 2018 | linkuj Huann, to naprawdę to nic takiego. Jestem żywym dowodem na to, że do przejechania 300 na raz nie trzeba trenować.
Kocie, cała przyjemność po mojej stronie :)
Kot
| 10:06 środa, 8 sierpnia 2018 | linkuj Gratulacje! No i fajnie było Cię spotkać! :)
huann
| 15:21 wtorek, 7 sierpnia 2018 | linkuj Jak to nic nadzwyczajnego: zrobić na jeden raz 330 km, to jak z Łodzi nad morze dojechać! A morze to już Skandynawia, tylko z drugiej strony: więc w jeden dzień rowerem się znaleźć w krainie, gdzie żyją renifery to niby nic?! ;)
Bitels
| 15:00 wtorek, 7 sierpnia 2018 | linkuj Dziękuję Panowie.
Wyszło jak wyszło. Nic nadzwyczajnego, ale podobało mi się
I rzeczywiście 20 tysiaków przejechane :)
malarz
| 04:18 wtorek, 7 sierpnia 2018 | linkuj Brawo! :)
Gratuluję!

PS. Przejechałeś już ponad 20 tys. km z bikestats :)
huann
| 20:26 poniedziałek, 6 sierpnia 2018 | linkuj Dołączam do gratków!! Super, że wszystko wyszło (i się wykręciło;) tak, jak to zapewne było w planach! :)
Trollking
| 19:37 poniedziałek, 6 sierpnia 2018 | linkuj Raz jeszcze wielkie gratulacje - już jadąc z Wami wiedziałem, że będzie dobrze :)

No i też dzięki za miłe gadu gadu - zapraszam częściej z emeską do WLKP :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!