Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Bitels z miasteczka Łódź. Mam przejechane 27689.96 kilometrów w tym 2.71 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.00 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bitels.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Z filipem

Dystans całkowity:763.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:52:38
Średnia prędkość:14.50 km/h
Maksymalna prędkość:39.60 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:44.91 km i 3h 05m
Więcej statystyk
  • DST 24.70km
  • Czas 01:52
  • VAVG 13.23km/h
  • VMAX 29.30km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótka wycieczka z Filipem.

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · dodano: 10.04.2012 | Komentarze 0

Dziś Filip miał jeszcze wolne. Marudził cały dzień, że chce wyjść na rower. Dopiero po południu miałem czas, więc trza było ruszyć dupsko w uczynić syna zadowolonym. Jako, że po mieście strasznie nudno się jeździ - wybraliśmy się do Łagiewnik. Było fajnie, wreszcie cieplej i można było rozruszać gnaty.






Kategoria Z filipem


  • DST 127.00km
  • Czas 08:02
  • VAVG 15.81km/h
  • VMAX 39.60km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa na Podlasie dzień czwarty.

Wtorek, 16 sierpnia 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 4

Rano padał deszcz, więc siedzieliśmy w domku i czekaliśmy aż przestanie. O 9 można było wyruszyć w dalszą drogę. Filip bardzo chciał dojechać tego dnia do Choroszczy. Jakoś nie byłem pewien, że byłby to w stanie zrobić, ale czas pokazał że synuś to mały Terminator:) W Ostrowi Mazowieckiej Zaopatrzył się w Lidlu w swoje „dopalacze” tzn. batony mister choco, zjadł rogala z malinowym nadzieniem, po czym ruszyliśmy w ostatni etap podróży. Jest już po żniwach, pola zaorane i rolnicy nawożą pola obornikiem, co Filipowi nie bardzo odpowiadało, ale mówiłem mu: „wdychaj synek to świeże powietrze, bo w Łodzi tego nie będzie”. Za Ostrowią teren był już bardziej pofałdowany, więc Filip wypróbowanym sposobem, podjazdy pokonywał ze śpiewem na ustach. Za Mężeninem na łące spotkaliśmy w jednym miejscu ponad 40 bocianów, a na odcinku ok 500 m naliczyliśmy ich ponad 70 sztuk. Filip był zachwycony, ale najbardziej podobały się mu pasące się na łąkach krowy. Gdy je mijaliśmy, krzyczał do nich: „mućki, muuuuuu”. Jadąc dalej w pewnym momencie śpiewaliśmy już razem: „ my jesteśmy krasnoludki” i takie tam... Gdy dojechaliśmy do Jeżewa Starego, okazało się, że remont, a raczej budowa drogi jest o wiele poważniejsza niż myślałem i musieliśmy objechać Narew dookoła zamiast jechać prosto w kierunku Białegostoku. Jadąc przez Pszczółczyn, Waniewo dziwiłem się jak wiele się tu zmieniło na lepsze, od czasów kiedy zaczynałem swoją przygodę z rowerem. Wyasfaltowane drogi, ładne wiejskie domy i zadbane gospodarstwa. Robiło się już późno i powoli zapadał zmrok. Po dojechaniu do miejscowości Baciuty, skręciliśmy w lewo w kierunku Choroszczy. W tym momencie mieliśmy przejechane 115 km. Nie chciałem ryzykować jazdy z dzieckiem przez nieoświetlone wsie, więc zadzwoniłem do brata, który przyjechał z Chroszczy i zabrał Filipa i jego rower samochodem do siebie, a ja już sam dojechałem rowerem do mojego rodzinnego miasteczka. Licznik wskazał 127 km. Gdy dotarłem do domu brata, Filip był już nakarmiony i rozmawiał z córami Michała (mój brat). Uściskom nie było końca, przecież nie widzieliśmy się prawie 3 lata.

Następnego dnia zabrałem dzieciaki do letniej rezydencji Branickiego, gdzie obejrzeliśmy zabytkowe wnętrza Pałacyku, zrobiliśmy krótki spacer po parku i wróciliśmy do domu.

Kolejnego dnia zabrałem Filipa do Białegostoku. Połaziliśmy po białostockich plantach, wśród fontann, pospacerowaliśmy po terenie Pałacu Branickiego i zabytkowym ogrodzie, którego aranżacja jest teraz zmieniana na bardziej pasująca do czasów, w których żył Jaśnie Pan Branicki.


To był ostatni dzień pobytu u rodziny. Następnego dnia dojechaliśmy rowerami na dworzec w Białymstoku i pociągiem z przesiadką w Warszawie dojechaliśmy do domu, do Łodzi.


Kategoria Z filipem


  • DST 81.00km
  • Czas 05:18
  • VAVG 15.28km/h
  • VMAX 27.10km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa na Podlasie dzień trzeci.

Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 0

W kolejnym dniu wyprawy chcieliśmy dotrzeć do Ostrowi Mazowieckiej, przez Wyszków. Tego dnia było święto, więc sklepy pozamykane. Aby zaoszczędzić trochę czasu, po spakowanie się wyjechaliśmy bez śniadania. Zjedliśmy je dopiero za Serockiem na przystanku. Po śniadaniu mycie ząbków i w drogę. W Wyszkowie zatrzymaliśmy się na sajgonki, bo Filip był już głodny. Zjadł z apetytem całą porcję, dla mnie zostawił tylko trochę ryżu :). Gdy wyjeżdżaliśmy z Wyszkowa, spotkaliśmy kolegę z forum rowerowego ( Globalbus). Pogadaliśmy przyjemnie chwilę i jazda dalej do Łochowa. Za Łochowem trasa w kierunku Ostrowi Mazowieckiej to rowerowy horror. Sznur samochodów i tirów, więc zaraz za Łochowem skręciliśmy w lewo i spokojną drogą przez Brzózę, Grabiny dojechaliśmy do Sadownego. Stąd tą drogą z horroru było już tylko kilka kilometrów do Broku, gdzie zatrzymaliśmy się na nocleg. Po przejechaniu tylu kilometrów należała się Filipowi nagroda, więc wynajęliśmy domek w ośrodku wczasowym. W cywilizowanych warunkach wykąpaliśmy się, zjedliśmy ciepłą kolację, Filip na mp3-ójce wysłuchał codziennej porcji rapu i poszliśmy spać. Tego dnia zrobiliśmy 81 km.


Kategoria Z filipem


  • DST 88.00km
  • Czas 06:13
  • VAVG 14.16km/h
  • VMAX 24.70km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa na Podlasie dzień drugi.

Niedziela, 14 sierpnia 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 0

Następnego dnia po śniadaniu i pożegnaniu się z życzliwymi gospodarzami, pojechaliśmy dalej z zamiarem dotarcia do Serocka. Pozostała część drogi do Sochaczewa była monotonna, jednak przejechaliśmy szybko ten odcinek i za Sochaczewem wjechaliśmy do Żelazowej Woli, gdzie zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. Z tego względu, że Filip w ubiegłym roku już był w Muzeum Fryderyka Chopina i że czas nas gonił, zrobiliśmy sobie po fotce przy bramie muzeum i pojechaliśmy w dalszą drogę. W Kampinosie skręciliśmy na teren Kampinoskiego Parku Narodowego. Tam komarzyska dały koncert. Nie można było zatrzymać się nawet na chwilę. Do tego przed miejscowością Górki złapał nas deszcz. Całe szczęście, że był tam przystanek, na którym przeczekaliśmy ulewę. W Nowym Dworze Mazowieckim zatrzymaliśmy się na jedzonko i dalej w drogę. Dzień powoli się kończył, więc trzeba było rozglądać się za miejscem na nocleg. Jednak jak na złość nic odpowiedniego nie mogliśmy znaleźć. Zatrzymaliśmy się na przystanku koło miejscowości Ludwinowo Zegrzyńskie, gdzie w końcu znów uczynny człowiek pozwolił nam rozbić namiot na swoim podwórku. Uff, było już po godzinie 20, więc szybko rozbiłem namiot, Filip w tym czasie oganiał się od wściekłych komarów, zjedliśmy kolację i poszliśmy lulu. Do Serocka zabrakło nam tylko kilku kilometrów, jednak i tak nieźle nam poszło, bo tego dnia przejechaliśmy 88 km.


Kategoria Z filipem


  • DST 70.00km
  • Czas 04:52
  • VAVG 14.38km/h
  • VMAX 32.70km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa na Podlasie dzień pierwszy.

Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 0

3 sierpnia w sobotę o godzinie 9 rano wyruszyliśmy z Filipem na wyprawę z Łodzi do Choroszczy koło Białegostoku.
Trasa wycieczki wiodła przez Stryków, Głowno, Łowicz, Sochaczew, Żelazową Wolę, Kampinos, Nowy Dwór Mazowiecki, Serock, Wyszków, Ostrów Mazowiecką, Zambrów, Jeżewo Stare, Pszczółczyn, Waniewo, Baciuty, Zawady, Zaczerlany, Choroszcz. Na wyprawę mieliśmy tylko 4 dni.
Mamcia nie mogła niestety z nami pojechać, bo skończył jej się urlop. Początkowo obawiałem się jak Filip sobie poradzi, ale już kilka kilometrów za Łodzią wiedziałem, że będzie ok.
Na podjazdach, pod które ciężko mu się wjeżdżało, zaczynał śpiewać i pokonywał je z uśmiechem na twarzy. Pierwszy dłuższy postój na amciu, amciu zrobiliśmy w Łowiczu ( chyba najładniejsze miasto na naszej trasie). Potem pojechaliśmy dalej i mimo tego, że jechaliśmy główną drogą z Łowicza do Sochaczewa, jechało się bezpiecznie, szerokim poboczem.
Wieczorem w okolicach miejscowości Nowy Kozłów po przejechaniu 70 km., rozbiliśmy namiot w ogródku u bardzo miłych ludzi. Filip dostał pół dzbanka jeszcze ciepłego mleka prosto od krowy, czym był zachwycony. Nasi mili gospodarze mieli bardzo śmieszne zwierzę. Wyglądało jak skrzyżowanie kaczora, Koguta i indyka i wyglądało paskudnie, na kaczych łapach osadzony korpus jakby indyka z długą indyczą szyją i paskudnym, różowym dziobem. Sapało to zwierzę strasznie i początkowo Filip bał się go. Gdy słońce już zachodziło, komary wzięły się ostro do pracy. Filip uciekł do namiotu i wychodził z niego tylko na siku. Chmary krwiopijców nie opuszczały już nas do końca wyprawy.


Kategoria Z filipem


  • DST 19.50km
  • Czas 01:13
  • VAVG 16.03km/h
  • VMAX 29.80km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rowerowanie z Filipem.

Czwartek, 19 maja 2011 · dodano: 19.05.2011 | Komentarze 0

Dziś przy tak ładnej pogodzie siedzenie w domu to grzech. Więc zabrałem młodego na wycieczkę po mieście. Tabuny rowerzystów i łajzów pieszych chodzących po ścieżkach rowerowych. Rowerzyści ładnie przestrzegają jazdy ścieżkami, a piesi nic sobie z tego nie robią. Święte krowy w dzióbek rąbane.

Było gorąco więc Filip szybko zaczął narzekać, że chce mu się pić. Więc co jakiś czas robiliśmy przerwy na piciu.





W sumie wycieczka udana, ale ja czuję niedosyt, więc jutro jadę sam na dłuższą rundkę.


Kategoria Z filipem


  • DST 20.00km
  • Czas 01:26
  • VAVG 13.95km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Sprzęt UNIBIKE VIPER
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótki wypad do Łagiewnik.

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · dodano: 26.04.2011 | Komentarze 0

Wreszcie po świętach. Trzeba zrzucić zbędny balast, zabrałem więc naszego młodego i pojechaliśmy do Łagiewnik.



Początkowo Filip narzekał, że go nogi i tyłek boli, ale po pewnym czasie przestał się łamać. Pogoda w sam raz na rower, jechało się przyjemnie. Po drodze spotkaliśmy wielu rowerzystów. Przy kapliczkach na ul. Wycieczkowej zrobiliśmy krótki postój na małe co nieco ( Mr. Choco), a potem dalej w drogę do Łagiewnik. Ptaśki ćwierkały przyjemnie, las się zielenił.




Hmm, przydała by się jakaś dłuższa wyprawa. Może w majowy weekend jakiś rekordzik trzaśniemy.

Po dojechaniu na miejsce posiedzieliśmy chwilę przy "wodopoju", zjedliśmy po lidlowskim pączku i ruszyliśmy do domciu. Po drodze na ścieżce można było spotkać takie "kwiatki"

Było fajnie, szkoda czasu na TV,kompa i inne pierdoły.
WITAT ROWER:)


Kategoria Z filipem